Zasadnicze znaczenie, w kontekście działań "Znicza" i dalszych "poczynań" Marzeny Karpińskiej ma wykrycie zakazanego środka dopingującego (nondrolon) i dyskwalifikacja nałożona przez Komisję Antydopingową. Niedozwolony środek został u zawodniczki wykryty podczas Mistrzostw Polski w Piekarach Śląskich, 2 czerwca 2012 r. Obowiązująca procedura trwała kilka miesięcy, a ostateczna decyzja dyskwalifikacyjna zapadła w styczniu 2013 r.
Fakt wykrycia dopingu i dyskwalifikacji spowodował liczne, negatywne konsekwencje, zarówno dla klubu (kara finansowa), jak i dla zawodniczki - ograniczenie praw zawodniczych (bo wbrew temu co uważa "poszkodowana" zawodnik ma nie tylko PRAWA, ale i OBOWIĄZKI. Przypominamy więc pokrótce, że zadaniem klubu jest zapewnienie członkom odpowiednich warunków treningowych (obiekty, sprzęt sportowy, opieka szkoleniowa), zawodnik ma obowiązek podnoszenia swojego poziomu sportowego (realizacja zadań szkoleniowych przez systematyczny udział w zajęciach treningowych i zawodach) oraz godnego reprezentowania klubu na zewnątrz (sportowego trybu życia, poszanowania zasad fair play, itp.). W przypadku Marzeny Karpińskiej konsekwencją było usunięcie z Ośrodka Szkolenia Olimpijskiego w Siedlcach (w którym znalazła się przecież dzięki staraniom "Znicza"), gdzie miała zapewnione doskonałe warunki treningowe; wyżywienie, suplementy diety, obiekty treningowe o wysokim standardzie, szkolenie pod okiem trenera kadry narodowej, wysokiej klasy sprzęt sportowy osobisty i treningowy. Pozbawiona została również stypendium olimpijskiego z Ministerstwa Sportu I Turystyki oraz od Marszałka Województwa Lubelskiego (corocznie otrzymywała też stypendia Burmistrza Miasta Biłgoraj).
Nieprawdą jest, że w tej sytuacji LKS "Znicz" zostawił zawodniczkę "samej sobie, nie kontaktował się z nią, nie udzielił żadnej pomocy".
Już w trakcie procedury dyskwalifikacyjnej, Prezes Klubu, Zdzisław Żołopa był mocno zaangażowany w wyjaśnianie okoliczności tego zdarzenia na korzyść zawodniczki, co wynika chociażby z faktu, że jest Wiceprezesem Zarządu PZPC, które to ciało wielokrotnie zajmowało się tym przypadkiem. Również trener klubowy, a jednocześnie Wiceprezes Klubu, Henryk Wybranowski kontaktował się na bieżąco z zawodniczką. Uzgodniono wspólnie z nią, że okres Igrzysk Olimpijskich będzie czasem przerwy treningowej, odpoczynku fizycznego i psychicznego, związanego z przykrymi konsekwencjami zaistniałej sytuacji. Zawodniczka miała podjąć treningi w połowie sierpnia na obiektach OSiR w Biłgoraju i pod opieką trenera klubowego.
Tak się nie stało, kontakt z zawodniczką urwał się, nie reagowała na próby kontaktu telefonicznego ani osobistego (jak później okazało się, celowo zmieniała numery telefonu i przebywała przez pewien czas poza granicami kraju).
Po wielu monitach, ostatecznie podjęła pracę treningową w listopadzie, otrzymując pomoc w postaci nieodpłatnego mieszkania w Biłgoraju, wyżywienia, zapewnienia opieki szkoleniowej oraz pomocy finansowej (ale pod warunkiem poddania się normalnemu procesowi treningowemu).
Niestety, po niecałym miesiącu, bez podania powodów opuściła udostępnione jej mieszkanie (wraz z przebywającym tam "partnerem") i zniknęła na kilka tygodni. Ponownie pojawiła się w klubie w połowie stycznia, a działacze klubu, mądrzejsi o poprzednie doświadczenia postawili twarde warunki udzielenia dalszej pomocy ze strony klubu: podjęcie regularnych treningów i sportowego trybu życia (dla wszystkich innych zawodników chyba raczej "normalne warunki"). Marzena Karpińska została zatrudniona w klubie na stażu (z wynagrodzeniem prawie 900-złotowym), z innych źródeł otrzymała również wsparcie w podobnej kwocie, rozpoczęto rozmowy z potencjalnymi sponsorami o ewentualnym, dalszym wsparciu zawodniczki. Wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku, gdy nagle …
… w biłgorajskim Starostwie, Marzena Karpińska występuje na "konferencji prasowej" informując "o rezygnacji z barw klubowych LKS ZNICZ Biłgoraj".
Pojawienie się zawodniczki w publicznym urzędzie było dla działaczy "Znicza" całkowitym zaskoczeniem, a jej wypowiedź wręcz bulwersująca. Wydawałoby się, że w sytuacji Marzeny Karpińskiej - "afera dopingowa" i problemy osobiste związane z osobą "partnera życiowego" - najrozsądniejszym co może zrobić, to unikanie publicznych wystąpień na te tematy (a już szczególnie w mediach). Długo unikali ich również działacze LKS "Znicz", znając kulisy problemów sportowych (i pozasportowych - ale tego wątku nie będziemy podejmować, ze względu na toczące się postępowanie policyjne). I chociaż wierzymy, że Pan Starosta Marian Tokarski nie były dostatecznie poinformowany, że poza "aferą dopingową" zawodniczka ma problemy natury wyższego rzędu, to niestosownym wydaje się nam dopuszczenie do głosu w tak zacnym gronie (marszałek województwa, rektor UMCS, burmistrz miasta, radni samorządowi) i absolutnie to nie pasowało tematycznie do programu konferencji. Natomiast przedstawianie w niekorzystnym świetle (operując personaliami) działaczy Znicza przez Pana Przewodniczącego Rady Powiatu Mirosława Późniaka i Jego przerysowane zdziwienie, świadczy tylko o zupełnym braku wyczucia wagi sytuacji i wiadomości w tym temacie. Smutne jest też to, że pomimo wielkiego zatroskania zaistniałą sytuacją nie usłyszeliśmy żadnego pomysłu ani deklaracji, jak pomóc Zarządowi klubu a przede wszystkim zawodniczce, która jest obecnie poprzez powyższe zdarzania jeszcze w trudniejszej niewątpliwie sytuacji.
Jednocześnie informujemy, że Zarząd LKS "Znicz" w Biłgoraju nie ma zamiaru zamykać drogi Marzenie Karpińskiej do dalszej, sportowej kariery. Deklarujemy pomoc w tym względzie (jak to ma miejsce od ponad 10 lat). Zarówno Klub, jak i zawodniczkę obligują jednakże jasne procedury obowiązujące w związkach sportowych; z pismem o zmianę barw klubowych powinien wystąpić klub zainteresowany zawodniczką, dołączając jej podanie do klubu macierzystego o zmianę barw (z uzasadnieniem) i prośbę o przyjęcie w poczet członków nowego klubu. Następnie przedstawiciele klubów ustalają warunki zmiany (np. ekwiwalent za wyszkolenie) i - jeśli dojdą do porozumienia - podpisują stosowną umowę. Jeżeli do porozumienia nie dojdzie, a zawodniczka nie zmienia swojej decyzji, może nastąpić jej zawieszenie w prawach zawodnika. Nadmieniamy, że do dnia dzisiejszego nikt nie wystąpił do LKS "Znicz" z taką propozycją. A zawodniczka, też chyba nie całkiem rozumie, że w okresie dwuletniej "dopingowej" dyskwalifikacji jej prawa zawodnicze są mocno ograniczone i zanim ponownie zacznie urządzać medialne igrzyska, powinna najpierw porozumieć się z życzliwymi jej przecież działaczami klubowymi, ponieważ podsycanie konfliktu i próby szantażu (gwoli informacji - bynajmniej nie chodzi o sprawy finansowe) pogłębiają i tak nabrzmiały problem.
Za Zarząd