Chodzi o wpis, jakiego Palikot dokonał na swoim blogu. W krótkim tekście zatytułowanym "Gosiewski żyje" napisał, że - Widziano go na peronie we Włoszczowej, jak zmagał się z Ruskimi, ale dał radę. Trzeba ekshumacji wszystkich zwłok, bo być może Rosjanie je porwali i dziś przetrzymują na granicach dawnego imperium. Tak, jesteśmy szaleni. Jesteśmy wariatami - to Nasze Życie.
- Panie Januszu, kto jest wariatem to jest, ale na pewno nie my wszyscy, więc proszę wypowiadać się na przyszłość we własnym imieniu - ripostował jeden z czytelników. Ale wśród wielu głosów niezadowolenia, można także przeczytać te pochwalające działalność posła z Biłgoraja. - Pan Palikot ma rację. Wyraża to, co większość z ludzi myśli, tylko głośno o tym nie mówi. Nadszedł czas aby mówić bez owijania w bawełnę i Pan Palikot to robi. BRAWO - pisała internautka ukrywająca się pod pseudonimem wrozitee.
Niezależnie od ilości zwolenników i przeciwników poseł może odpowiedzieć przed sądem za kilka zdań umieszczonych na blogu, które były ewidentną prowokacją. W ten sposób bowiem Palikot odniósł się do wniosku o ekshumację zwłok tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej posła PiS i ustalenie przyczyn jego śmierci, a także wątpliwości wdowy po Przemysławie Gosiewskim, która publicznie stwierdziła, że nie jest pewna, czy pochowała ciało własnego męża.
- Nie ulega żadnej kwestii, że działalność pana Janusza Palikota z całą pewnością narusza dobre imię i cześć osoby zmarłej, w tym osoby, która pełniła bardzo ważne funkcje publiczne - argumentował swoje oburzenie poseł Lipiec.