"Zostawcie krzyż w spokoju", "Zburzyć pałac prezydencki - zasłania krzyż", "Przenieść pałac", "Gdzie jest Jarek?", "Chcemy koło zamiast krzyża", "Precz krzyżacy" i "Grunwald pamiętamy" - takie hasła można było usłyszeć na Krakowskim Przedmieściu.
Nad głowami manifestantów oglądaliśmy ukrzyżowanego misia, kolorowe balony, bańki mydlane i nadmuchaną piłkę.
Można się obrażać na manifestantów, można ich chwalić, ale trzeba też im oddać sprawiedliwość, bo tak jak obrońcy krzyża prezentują swoje, tak kilka tysięcy osób miało prawo obśmiać wszystko to, co działo się przed pałacem prezydenckim.
I to jest przykład społeczeństwa obywatelskiego - za manifestacją nie stał żaden polityk, żaden ksiądz, czt instytucja. Stał internetowy portal społecznościowy. To już nie są czasy jedynie słusznych poglądów, dlatego to nie była jedyna manifestacja. Dzień później pod krzyż przyszli jego zwolennicy, a kilka godzin wcześniej kilkaset osób manifestowało na placu Konstytucji w obronie świeckości państwa.
Teraz pojawia się kolejne pytanie: czy tablica wystarczy?
"W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy paästwa" - głosi napis na kamiennej tablicy na sadzie Pałacu. Można odnieść wrażenie, że upamiętnia ona to, co działo się przed Pałacem po dziesiątych kwietnia. To odwrócenie proporcji i nie o to obrońcom krzyża chodziło, ale chyba tylko w ten sposób można tłumaczyć to, że nawet rodziny ofiar pod Smoleńskiem nie znali dnia i godziny odsłonięcia tablicy.
Nic dziwnego, że tej uroczystości (jakkolwiek nie interpretować tego słowa) towarzyszyły okrzyki: "Hańba, hańba, hańba. To Wy jesteście winni tej katastrofie. Hańba...". Kancelaria Prezydenta - mimo zapewne szlachetnych intencji - dolała oliwy do ognia.
Chciałbym jednak Państwu przypomnieć, że postawienie pomnika, w miejscu objętym ochroną architektoniczną, jest o wiele bardziej skomplikowane.
O ile w przypadku tablicy potrzebna była zgoda tylko i wyłącznie stołecznej konserwator, to w przypadku obelisku, sprawa musi otrzeć się m.in. o Radę Miasta, czyli potencjalne pole kolejnego konfliktu. Choć i tu rodziny ofiar, do których powinna należeć decyzja, są podzielone. O tym jednak obrońcy krzyża chyba zapominają, domagając się postawienia pomnika za wszelką cenę i jak najszybciej.
Adam Mickiewicz pewnie przewróciłby się w grobie słyszął jak ludzie interpretują jego słowa "Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem - Polska jest Polską, a Polak Polakiem".
Jest jeszcze pomysł komitetu powołania komitetu honorowego na którego czela miałaby stanąć matka zmarłego prezydenta - Jadwiga Kaczyńska. Niektórzy domagają się przeniesienia pomnika księcia Józefa Poniatowskiego - a w jego miejscu postawienia pomnika Lecha Kaczyńskiego na białym koniu. To nie żart!
Kończąc chciałbym przytoczyć Państwu fragment wywiadu jakiemu Dużemu Formatowi (Gazeta Wyborcza) udzieliła jedna z obrończyń krzyża: - Jestem przekonana, że z czasem wyjdzie prawdziwa przyczyna tragedii smoleńskiej. To znaczy, że nie był to wypadek. Bo nie był. Od początku to wiedziałam (...) Nawet pan sobie nie wyobraża, ile miłości jest pod tym krzyżem..."
Ja - przyznam Państwu - nie jestem w stanie.