" Każdy z nas, gdy czuje się osamotniony, to staje się smutny. I tak jest z naszym szpitalem. Jest smutny i osamotniony. Nie ma własnego gospodarza, nie ma przyjaciół i obrońców. Pozostał sam na placu boju. Sam dalej walczy o przetrwanie, mimo że znalazł się na śmiercionośnym polu minowym. Taki obraz rysuje moja wyobraźnia na podstawie przeczytanych artykułów o nim w GB, a szczególnie w numerze 36 z dn.17 września tego roku. Można odnieść wrażenie, że tę heroiczną obronę zawzięcie trzyma tylko personel średni szpitala-pielęgniarki i ich związki zawodowe. A gdzie kadra-lekarze, gdzie głos społeczeństwa, gdzie lokalny patriotyzm, wyobraźnia, nie mówiąc już o władzach powiatu i miasta. Przecież to wspólna sprawa. Może ona w każdej chwili boleśnie dotknąć każdego z nas. Nie można wykluczyć, że ten szpital, tu w Biłgoraju, będzie naszym najszybszym, a może jedynym ratunkiem zanim udamy się na leczenie do Zamościa, Lublina czy nawet do Janowa, dokąd już obecnie wielu z nas jedzie mając nadzieję na skuteczniejszą pomoc, bo biłgorajski szpital stracił na prestiżu i zaufaniu. A dlaczego? Wydaje się, że kadra szpitala spoczęła na laurach, po prostu nie ma zachęty aby podnosić swoje kwalifikacje i nie wykonuje w związku z tym bardziej złożonych zabiegów. Ma ona często nawyk do pracy przede wszystkim w swoich gabinetach, gdzie można pacjenta tylko wysłuchać, powierzchownie zbadać i dobrze skasować. To też moim zdaniem powoduje, że losy szpitala dla kadry stają się bardziej obojętne. Teraz, kiedy do szpitala musiała wejść komercja, okazuje się, że szpital znalazł się w rękach zupełnie obcych ludzi, ludzi z Kielc, tak jakby Biłgoraj był pustynią, bez ambitnych i zasobnych menagerów, którzy mogliby też w pierwszym etapie skomercjalizować ten szpital, a w przyszłości może nawet i sprywatyzować go. Nam, Biłgorajczykom powinno zależeć, aby szpital lepiej leczył, był nowocześniejszy, zbilansował wreszcie koszty i przychody i zapewnił swoim pracownikom trwałą pracę, a także godziwe płace wszystkim pracownikom, a nie tylko kadrze kierowniczej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to osiągnąć można po pewnym czasie, że to wymaga reorganizacji, nieraz i bolesnej, bo trzeba ciąć koszty, pozbyć się pracowników mało przydatnych, zwiększyć wymagania i lekarzom i personelowi średniemu, jak również pozostałym pracownikom. Jednym słowem - trzeba uzdrowić najpierw sam szpital, a później on sam będzie lepiej leczył i wtedy nie będzie osamotnionym i smutnym.
Biłgorajczyk"
Jeśli i Państwo chcieliby się podzielić z nami i z pozostałymi czytelnikami swoim zdaniem na najbardziej interesujące tematy, czekamy na listy, maile, to Państwa zdanie jest najważniejsze.