bilgorajska.pl - Rzeźbiarstwo w dzisiejszych czasach jest zapomnianą sztuką. Już co raz mniej osób się tym zajmuje, lecz aby tak piękny zawód nie poszedł w zapomnienie potrzebni są tacy ludzie jak Pan, którzy kochają to co robią i promują to na szeroką skalę. Skąd zrodziła się miłość do rzeźbiarstwa, czy
odziedziczył ją Pan w genach?
Jan Pastuszek - Na pewno nie w genach. Rzeźbiarstwo zrodziło się z chęci tworzenia czegoś i zarobku.
- Od jak dawna zajmuje się Pan rzeźbiarstwem?
- To jest trzydziesty trzeci rok - wiek Chrystusowy.
- Czy za każdym razem dzieła są takie jak Pan sobie na początku zaplanował, czy w czasie tworzenia zachodzą zmiany?
- Raczej nigdy tak nie jest żeby się podobało autorowi… Powiem jeszcze inaczej. Jeżeli mam rzeźbę, którą ktoś mi zleci to ja nie mam odstępstwa, muszę zrobić tak jak on chce. Natomiast jeżeli ja bym miał wolną rękę, to wtedy raczej rzadko mam taką jakbym chciał, z braku czasu.
- Z jakiego materiału wykonuje Pan te rzeźby? To jest jakiś jeden konkretny czy różne?
- Nie koniecznie jeden. Rzeźbię w drewnie, kamieniu, wapieniu, piaskowcu. Używam do tego specjalistycznych narzędzi bo byle czym się nie da. To są takie narzędzia co i troszkę kosztują i są profesjonalne.
- Jakie to narzędzia?
- Nie powiem to tajemnica artystyczna. Takie co mogę zdradzić to dłuta, płucka ale to tylko do wykonywania detali. To są takie podstawowe od których ja zaczynałem. Trzeba powiedzieć, że trzydzieści trzy lata w kamieniarstwie to jest dwie epoki, tak jak w elektronice… Kto widział trzydzieści lat temu telefon komórkowy. To jest nie do pomyślenia. Dzisiaj już powietrze, prąd i maszyna za człowieka robi, tylko że trzeba jeszcze prowadzić, tym narzędziem, żeby otrzymać to co się chce.
- Co jest najważniejsze w tej sztuce?
- Trzeba zrozumieć, że wszystko jest w tym materiale, tylko to co niepotrzebne trzeba zabrać, poprawić, podstukać i już. Pierwsza rzecz jeżeli masz wyrzeźbić jakąś rzeźbę, to musisz wyrobić sobie taki rysunek roboczy, że z tego materiału wyjdzie, że to w tej bryle jest. Najgorsze jest przygotowanie pierwsze. Jeżeli tu przy pierwszych pracach o czymś zapomnisz to popij wodą… już tego nie dorobisz, trzeba wyrzucić. Są dwie techniki : dokładanie (np. glina, gips) i odbieranie (np. kamień, drewno). Przy dokładaniu jest super bo jak czegoś zapomniałeś to możesz dokleić. Natomiast przy odbieraniu jak raz o czymś zapomnisz to już nie da się naprawić. Do drewna można jeszcze dokleić ale do kamienia nie. Kamień ma swoją strukturę. Gdybym przykleił byłaby skaza. W drewnie, po słoju można tak przykleić, że nie będzie widać, a w kamieniu nie. Ja to nazywam tak: Kamień się ugina tylko raz, później tylko odpada. Przy rzeźbieniu w kamieniu jak się o czymś zapomni to od nowa.
- Jest to bardzo pracochłonne i wymaga dużej precyzji…
- Przede wszystkim potrzeba pokory! Jeżeli nie nauczysz się materiału, nie poznasz go od podszewki to nie da się nic zrobić. Zobacz na przykład drewno ma słój i nie zatniesz go z byle jakiej strony bo wiesz, że tak nie da się. To nawet laik powie. Ja muszę tak materiał poznać, żeby uderzyć go z takiej strony,
aby odpadł tyle ile ja chce. Dlatego trzeba pokory, trzeba poczekać. Czasami za mało się odłupie to wtedy trzeba to pięć razy uderzyć, to siedem, to dziewięć, ale nie można też za dużo.
- Pana dzieła są na światowym poziomie, uczył się Pan gdzieś tej sztuki czy jest Pan tzw. samoukiem?
- To drugie. Nikt mnie tego nie nauczył. Chciałem, ja po prostu bardzo chciałem. Patrzyłem jak jakiś pacykarz, byle rzeźbiarzyna coś tam dłubie to myślałem sobie, że ja bym to lepiej zrobił. No po prostu chciałem lepiej zrobić. To siedziało we mnie. No i spróbowałem. Gdy wróciłem z wojska
powiedziałem swoim bliskim, że ja chce rzeźbić. Kolega mój powiedział, że w takim razie on jutro o piątej rano zwali mi tu bryłę kamienia i musze coś z nią zrobić. Bałem się … był za duży. Nigdy w takiej dużej formie nie robiłem.
- Wiele to Pana kosztowało…
- Cała moja sztuka rodziła się w wielkich bólach. Nie chciałem być byle kim tzn byle jak zrobić i to sprzedać. Chciałem zrobić dobrze. A żeby zrobić dobrze to trzeba się poduczyć. Dlatego zrobiłem sobie kurs czeladnika. Ja jestem po szkole Pana Witolda Malcewicza - on powiedział, że ze mnie
kiedyś coś będzie. Są różne sytuacje w tej sztuce czasami wychodzi wszystko pięknie a czasami bardzo dużo wkładam w to wysiłku i nic z tego. Rok temu miałem taką sytuację, że przez jakiś czas rzeźbiłem postać papieża, w końcu skończyłem. Na drugi dzień przychodzę i patrzę a ona pękła…
Nie wiedziałem co zrobić czy płakać czy nie. To była ogromna niemoc. Ja wiedziałem, że z tym materiałem było coś nie tak. Kamień musi dzwonić jak dzwon. Więc było bardzo różnie…
- Widziałam kilka rzeźb Pana autorstwa i były one o tematyce religijnej, czy to jest dziedzina w której się Pan specjalizuje?
- Robi się to z czego jest chleb. Większość rzeczy które robie są cmentarne, więc adekwatnie muszą być religijne. Ja nie mam czasu na zrobienie czegoś dla siebie, bo zawsze myślę, że ja jeszcze kiedyś sobie zrobię. I one są takie jakie są. Przychodzi ksiądz i chce ołtarz, chrzcielnice to ja to robie, robie to
co jest w tym miejscu potrzebne. Teraz mam zrobić do Wirkowic, jest to miejscowość, która kiedyś była wysiedlona przez Niemców. Chcą aby ta rzeźba była adekwatna do historii tej miejscowości, do wysiedlenia. Mam do zrobienia także ołtarz w Lublinie. Jak zrobić ołtarz, który ma przedstawiać
dzielenie się chlebem? Jest to niesamowita rzecz, którą już z zakonnikami ustalaliśmy. Nie można przedobrzyć, żeby nie zrobić łap a nie dłoni. Jak zrobić, że te ręce dzielą chleb? A jak chleb zrobić? Duży, mały, bułkę? Bo nie może być tak, że ktoś przyjdzie i tego nie zrozumie. To jest bardzo trudne. Cmentarne rzeźby cmentarnymi. Tak jak są katafalki, krzyżyki to jest jednoznaczne. Ale ołtarz jest stołem ofiarnym, to coś ponad nami. Trzeba
zrobić to tak, żeby nie podpisywać co to jest, to musi dawać świadectwo samo o sobie. Jak wydobyć to co jest najistotniejsze? Do kościoła przychodzi pan profesor, nauczycielka, przedszkolak, żebrak i dla każdego to musi być to samo.
- A jak jest z czasem wykonania takiej rzeźby?
- Nigdy nie wiem ile zajmie mi wykonanie danej rzeźby. Do jednej podejdę dwa tygodnie i jest, a około innej chodzę trzy miesiące i nic. Nie wiem od czego to zależy… trochę wena i bardzo ważny jest luz. Gdy jestem wolny od zmartwień to wtedy szybciej mi to idzie. Zauważyłem też, że zależy to od
człowieka dla którego to robię. Jak ja wiem, że jest to uczciwy człowiek to idzie jak spłatka.
- Największa Pana rzeźba to?
- Największa miała cztery i pół metra była to rzeźba upamiętniająca rozstrzelanie ludzi przez Niemców. Kolejną z większych jest postać Wyszyńskiego, który miał dwa metry i czterdzieści centymetrów. Teraz będę robił postać św. Katarzyny która będzie miała prawie trzy metry.
- Pana arcydzieła upiększają nie tylko nasz kraj ale także inne. Gdzie możemy zobaczyć Pana prace? W Austrii, Niemczech, Kanadzie i w całej Polsce.
Stara się Pan przekazać swoje umiejętności dzieciom?
- Tak. Młodszy syn chce rzeźbić. Martwi go tylko to, że nie dopuszczam go do rzeźbienia. Zanim zacznie się tworzyć trzeba dobrze znać się na materiale. Paweł się na tym zna i przygotowuje materiał do rzeźbienia, trzeba dobrze to zrobić i on to umie. On nie ma czasu a chce rzeźbić. Sam mówi, że
musi to robić. Więc chyba damy mu jeszcze w tym roku trochę porzeźbić.